Ile będą kosztować producentów ekologicznych kosmetyków „zielone deklaracje”, czyli krytycznym spojrzeniem przez zielone okulary.

 

„Oddanie nauki na służbę ideologii zawsze obraca się przeciwko człowiekowi.”


 

Szerokim strumieniem płynie odgórny przekaz perswadujący już nie tylko o galopującej „ekoświadomości” i odpowiedzialności za planetę; dziś ma być to już wręcz nacisk wywierany przez społeczeństwa europejskie, których aktualnie najbardziej palącym problemem jest nic innego, jak troska o środowisko właśnie.

 

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Nie ulega wątpliwości, że etyczna komunikacja jest podstawą uczciwych praktyk handlowych, w związku z czym bezdyskusyjnie należy przeciwdziałać wszelkim jej nadużyciom aczkolwiek jak wiadomo każdy kij ma dwa końce i w zależności od tego, kto i za który koniec trzyma, taką ma perspektywę. Tym bardziej, jako przeciwwagi dla kolektywnej narracji spróbujemy konstruktywnej krytyki, która jest przecież podstawą pluralizmu, jakże istotnej wartości europejskiej społeczności.

 

„Zielone wyrzuty sumienia”.
Z komercyjnych badań opinii publicznej (raport KANTAR: „Ziemianie atakują”) wynika, iż bez mała jedna trzecia Polaków ma odczuwać poczucie winy z powodu braku pomysłu na ekologiczne życie. Ponad połowa ankietowanych deklaruje, że oszczędza prąd i wodę jednocześnie wyraźnie akcentując rosnące koszty. Jeszcze mniejsza grupa badanych (nieco ponad 10 procent) przyznaje, że jest w stanie ponieść koszty swoich „proekologicznych wyborów”, natomiast przedstawiciele młodego pokolenia, którzy jeszcze nie mieli okazji martwić się o swój byt, mocno identyfikują się z ekoideologią. W ramach komercyjnych badań wzięło udział ponad 18 tysięcy osób z ponad 40 państw, w tym również z Polski. Ankietowani zostali podzieleni na dwie grupy; urodzonych w przedziale 1983 – 1994 r. oraz młodszych. Wniosek, jaki skonstruowano w skutek przeprowadzonych badań sprowadza się do tego, iż „to właśnie zmiany klimatyczne są głównym zmartwieniem respondentów”…

 

Ekologiczne mydlenie oczu.

Fundamentalne prawo podaży i popytu w sposób metodycznie niezmienny oddziałuje na rynek, bez względu na czas i okoliczności. Tajemnicą poliszynela jest, iż zapotrzebowanie można po prostu wykreować, np. poprzez zaszczepienie doktryny, która staje się w tym przypadku zarówno motorem napędowym jak i produktem samym w sobie; takie ekologiczne perpetum mobile. W ostatnim czasie bardzo popularne stało się atrakcyjnie brzmiące pojęcie „greenwashingu” definiowanego jako szereg praktyk sprowadzających się do nieuczciwych, wprowadzających konsumentów w błąd deklaracji, dotyczących wpływu na środowisko. Na szczęście w porę zaprezentowano rozwiązanie problemu. W pierwszym kwartale bieżącego roku Komisja Europejska opublikowała Dyrektywę (UE) 2024/825 wprowadzającą istotne zmiany w zakresie nieuczciwych praktyk handlowych. Chociaż nowe przepisy nie precyzują szczegółowo zasad stosowania deklaracji marketingowych dotyczących wpływu na środowisko, dyrektywa sama w sobie stanowi podstawę prawną, której celem jest zapobieganie nieuczciwym oświadczeniom składanym przez producentów / usługodawców wobec konsumentów. Szczegółowe wytyczne oraz kryteria stosowania tzw. oświadczeń środowiskowych zostaną doprecyzowane w tzw. dyrektywie „Green Claims”, nad którą trwają prace w Radzie UE.

 

O czym mówi dyrektywa czyli z polskiego na nasz.

Generalnie rzecz biorąc Dyrektywa (UE) 2024/825 sprowadza się do tego, że wszelkiego rodzaju oznakowanie (w postaci tekstu, ilustracji, symboli czy elementów graficznych), stanowiących swoiste oświadczenia środowiskowe (mające pozytywny wpływ na środowisko) mogą zostać użyte tylko wówczas, gdy są poparte dowodami. W praktyce oznacza to, że kosmetyk, który będzie „oznakowany ekologicznie” (na przykład: „produkt przyjazny dla środowiska” / „zielony” / „ekologiczny” / „neutralny dla klimatu” / itp.) musi spełniać kryteria dyrektywy „Green Claims”. Poszczególnym zmianom wynikającym z Dyrektywy (UE) 2024/825 precyzującym, co dokładnie uznane będzie za nieuczciwe praktyki handlowe przyjrzymy się w osobnej publikacji.

 

Chcesz być „eko” ? To płać !
Projektowane przez KE zmiany w zakresie „zielonych deklaracji” trwają. Aktualnie możemy zapoznać się z projektem unijnej dyrektywy w sprawie oświadczeń środowiskowych czyli tzw. dyrektywy „Green Claims”, która prawdopodobnie wejdzie w życie w 2027 r. Kluczową zmianą będzie weryfikacja deklaracji środowiskowych (oświadczeń ekologicznych) przed ich publikacją przez niezależne, zewnętrzne, akredytowane jednostki certyfikujące.

 

Zielona furtka.
Wiadomo już, że istnieją okoliczności, w których spełnienie wymogów dyrektywy „Green Claims” nie będzie wymagane. Furtką może być certyfikacja w ramach programu „EU Ecolabel”. Powołany do życia w 1992 r. dobrowolny, europejski program miał na celu zachęcić przemysł do wprowadzania na rynek wyrobów i usług, które minimalizują wpływ na środowisko. Jego podstawą jest Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 66/2010 w sprawie oznakowania ekologicznego, które jest wyłączone jest z zakresu dyrektywy „Green Claims”.

 

Ile kosztuje zielony paszport ?
Oznakowanie „EU Ecolabel” przyznawane jest wyłącznie przez Polskie Centrum Badań i Certyfikacji (PCBC S.A.). Jak można się dowiedzieć u źródła koszt certyfikacji produktów kosmetycznych waha się w przedziale 350 – 1500 euro tylko za wydanie certyfikatu dla pojedynczego produktu. Dodatkowo utrzymanie znaku to dodatkowy koszt od 700 do 1500 euro za produkt, na każdy rok. Koszt uzależniony jest od wielkości przedsiębiorstwa. Oczywiście jak wszystko, tak również certyfikat „ecolabel” ma swój termin ważności a więc jest ograniczony czasowo. W związku z powyższym po upływie terminu ważności należy ponownie rozpatrzyć wniosek pod kątem zgodności z kryteriami certyfikacji, które mogą ulec zmianie w skutek dynamicznie zmieniającego się i na bieżąco aktualizowanego prawa UE.

 

„Gospodarka, głupcze !”
Zdałoby się, że zdroworozsądkowo pojmowana ekologia jest nierozerwalnie powiązana z ekonomią prostą zależnością. I tak, gdy przedsięwzięcie jest nieekonomiczne, jest co najwyżej „eko”-nielogiczne. Obserwujemy wówczas absurdalne obrazki, jak np. stacje ładowania zieloną energią samochodów elektrycznych zasilane generatorem diesla i zbiorniki oleju napędowego w tle. Tymczasem bez względu na wynik dysputy dotyczącej transparentności motywów regulatorów nie ulega wątpliwości, że projektowane zmiany po raz kolejny dotkliwie uderzą w sektor MŚP. Dobrej zmiany to jednak nie koniec, zielona transformacja rozpędza się na dobre a zdrowy rozsądek zastępuje taka czy inna ideologia.

 

SAFETY ASSESSOR
Paweł Bareja